Pomorskie rodowody

 

Kaszubsko-kociewskie źródło

Sarnowscy z Tuchlina

Dziadek Brunon Sarnowski, ojciec mojego ojca Mariana, urodził się 19 sierpnia 1908 roku w Tuchlinie, w gminie Sierakowice na Kaszubach. Jego ojciec, a mój pradziadek Marian Sarnowski, urodził się w 1870 roku w Bobowie na Kociewiu, w powiecie starogardzkim. Był synem Leona Maksymiliana Sarnowskiego (ur. 1828) i Józefiny Łucji z domu Bąkowskiej. To moi prapradziadkowie. Rodzeństwo mojego pradziadka to: Feliks (1863), Józefina (1864), Joanna (1866), Józef (1868). Idąc tym tropem (dzięki My Heritage) udało się ustalić, że ojcem mojego prapradziadka był Michał Franciszek Sarnowski (ur.1797), a matką Heronyma von Wysocka. Jej rodzice to Ignatius von Wysocki i Estera (Gertrudis Salomea?) von Wysocki (ur. 1768). Oprócz Heronymy mieli jeszcze ośmioro dzieci - Joannes Andrea Salomon (1798), Augustinus Severinus (1801), Scholastina Johanna (1803), Xaverius (1806), Estera Josephina (1810), Petrus Ambrosius (1811), Franciscu Jacob (1813), Justina Josephina (1815). Znamy jeszcze rodziców Estery von Wysocki. To nobil? Ignatius de Wyrzykowski i Wenefreda de Wyrzykowski, urodzeni na początku XVIII wieku.

Mój pradziadek Marian Sarnowski mieszkał między innymi w Starogardzie Gdańskim, Tuchlinie, w gminie Sierakowice (prawdopodobnie do 1919 roku), Parchowie koło Chojnic, Wysokiej koło Zblewa i Chojnicach, gdzie zmarł i został pochowany. Pochodził z rodziny nauczycielskiej i sam też był nauczycielem. Jako nauczyciel pracował i kierował szkołą w Tuchlinie. To była niewielka, wiejska szkółka, jakich wiele było wówczas niemal w każdej kaszubskiej gminie.

 

rodzina Tuchlina

 

Na zdjęciu z Tuchlina jest cała rodzina. Marian i Elżbieta (Elisabeth?) Sarnowscy z dziewiątką swoich dzieci, co na Kaszubach nie było wówczas niczym nadzwyczajnym. W tle dom Sarnowskich, w którym znajdowała się także mała szkoła wiejska, w której dziadek Marian uczył i był kierownikiem. W środku oczywiście, przy małym stoliku z haftowaną ręcznie serwetką i małym bukiecikiem kwiatków, rodzice, czyli pradziadek Marian (z cygarem?) i prababcia Elżbieta (1874). Mój dziadek Brunon (1908), w środku, mógł mieć ok. 10 lat, zatem zdjęcie może pochodzić z 1918 roku. Na dole, przytulona do mamy, najmłodsza córka Izabella (ur. 1915). Od lewej Felicyta Elżbieta (ur. 1898), Johannes/Hans (ur. 1903), Walter Teodor (ur. 1895?), Adelajda Elżbieta (ur. 1897), Małgorzata Luiza (ur. 1899), Paul Adalbert (ur. 1902) i Helena (ur. 1905). Wszyscy wystrojeni, eleganccy, bo przecież nie co dzień przyjeżdżał fotograf, by uwiecznić rodzinny wizerunek. Wszyscy niezwykle poważni, babcia z odrobiną uśmiechu, najmłodsza Izabella (1910 lub 1911) wyraźnie wystraszona. Wyjątkowa pamiątka rodzinna.

Adelaida Elżbieta był przed wojną nauczycielką niemieckiego i dyrektorką szkoły podstawowej w Toruniu. Walter Teodor z zawodu był nauczycielem. Ukończył niemieckie seminarium nauczycielskie w Elblągu. Dostał nakaz pracy do Berlina, ale mimo nacisków nie wstąpił do NSDAP. Izabella w czasie wojny mieszkała i pracowała w jakimś niemieckim urzędzie w Warszawie. Posługiwała się nazwiskiem Janina Zalewska i pod takim nazwiskiem pojawiła się po wojnie na ziemi sztumskiej. Nosiła się po męsku w bryczesach. Była kierowniczką przedszkola w Cygusach i tam też mieszkała ze swoją partnerką Eugenią. Ponoć jej partnerka ubierała się w męskie stroje, żeby wśród miejscowych nie budzić niepotrzebnych pytań. Zmarła w 1989 roku w Domu Pomocy Społecznej w Ryjewie. Pochowana jest jako Janina zalewska na niemal rodzinnym cmentarzu parafialnym w Gościszewie. Johannes/Hans był kupcem w Hamburgu, a w czasie wojny został zmobilizowany i był komendantem policji w Ciechocinku. Małgorzata Luiza był żoną niemieckiego nauczyciela i organisty, mieszkali w Wałczu, potem Zeidwald koło Wrocławia, a następnie w Berlinie. Jej mąż zaginął bez wieści, kiedy do Berlina weszli Sowieci, dwóch synów zginęło na wojnie. Jeden z nich był lekarzem pod Stalingradem. Trafił tam, bo zamienił się z innym z żołnierzy niemieckich, któremu urodziła się córka. Pojechał za niego na ochotnika i zginął. O Helenie niewiele wiadomo, poza tym, że mieszkała w Szczecinie i rodzina nie miała z nią kontaktu.

Paul Adalbert pracował w Izbie Skarbowej w Berlinie. W czasie wojny walczył w Wehrmachcie i trafił do sowieckiej niewoli. W 1946 roku wrócił z Moskwy. Zmarł w 1973 roku. Jego żona Irene Sarnowski, z domu Radtke, zmarła w 1982 roku. Mieli córkę Ingrid Irmscher. Felicyta Elżbieta (1898-1977), po mężu Lila. Jej mąż Józef Lila był funkcjonariuszem Straży Granicznej, a wcześniej walczył w Legionach Piłsudskiego. Mieszkali w Chojnicach. Mieli dwie córki – Marię i Eugenię (po mężu Łukaszewska). Eugenia skończyła farmację we Wrocławiu i mieszkała w Radziwiłowie Mazowieckim, a później w Żyrardowie. Miała dwoje dzieci – Małgorzatę i Piotra.

Moja prababcia Elżbieta, a właściwie Elisabeth (ur. 1874 r.), mówiła wyłącznie po niemiecku lub łamaną i niepoprawną polszczyzną, może kaszubszczyzną? Któż dziś to wie, świadków nie ma żadnych, więc jej język, jakikolwiek, ginie w otchłani niepamięci. Pochodziła z Kościerzyny i wywodziła się z niemieckiej rodziny Walkusch. Jej rodzice mieli tam ponoć hotel i tartak, a drugi hotel w Sulęczynie. Rodzice mojej prababci to Johan Baptist Brettreich (rodzice – Johan Adam Brettreich i Dorothea Lang) i Joanna Anastazja Józefina Walkusch (rodzice – Józef Walkusch i Katarzyna Kaczykowska). Z tego wynika, że moja prababcia mogła być nieślubnym dzieckiem swojej matki Joanny Walkusch, skoro przyjęła jej nazwisko. A poza tym jej niemieckie (kaszubskie?) pochodzenie, jak się okazuje nie do końca jest prawdziwe, skoro jej babka była z domu Kaczykowska.

Mąż siostry babci, niejaki Brettraich (Niemcy podejrzewali, że był Żydem), miał tartak w Kościerzynie. Ktoś z jego rodziny, Johan Bretreich, miał w Słupsku browar, a Paul Bretraich był właścicielem ziemskim i restauratorem. Browar istniał w latach 1898-1920. Zbudował go Louis Ockel, dzięki doradztwu i współpracy browarnika Wilhelma Klosego. Ockel do prowadzenia zakładu zatrudnił browarnika Hermanna Tschiedela ze Zgorzelca. Przyczyną jego odejścia po kilku miesiącach był konflikt z właścicielem na tle bezpieczeństwa w zakładzie, które musiało pozostawiać sporo do życzenia, skoro jego następca – pewien młody browarnik – uległ śmiertelnemu wypadkowi. Zastąpił go Lehmann, dotychczas pracujący u Eckerta w browarze Berg, który wreszcie pokierował produkcją doskonałego piwa. Z tyłu za browarem położony był ogród „Elysium”, który na początku lat 80-tych XIX wieku właściciel udostępnił publiczności. Odbywały się tam koncerty, a wyszynk prowadził Lehmann. Od początku XX wieku aż do lat 20-tych właścicielem browaru był bawarski browarnik Johann Brettreich – rozbudował on „Elysium” i otworzył w ogrodzie restaurację "Quellbrauerei". W 1921 roku klub sportowy „Victoria” wynajął teren od Brettreicha i zbudował stadion sportowy. Na terenie należącym do browaru znajdowała się kręgielnia, a później kolarski tor wyścigowy, zimą służący jako lodowisko…

Zrealizowano w ramach Stypendium dla Twórców Kultury z budżetu Województwa Pomorskiego 2024

pomorskie